VI Pleszewsko – Dobrzycki Rajd Pojazdów Zabytkowych

Wahania co do wyjazdu mieliśmy ogromne, jeszcze rano nie byliśmy do końca zdecydowani, czy pojedziemy. W końcu się zdecydowaliśmy, ale że całą noc padało i na dzień też zapowiedziano opady Marcos został w domu.

VI Pleszewsko – Dobrzycki Rajd Pojazdów Zabytkowych „Szlakiem rezydencji Ziemiańskich” w tym roku był oblegany przez załogi, listę startową zamknięto z 80 -cioma załogami, ale chętnych było znacznie więcej. W takiej ilości aut trafiło się kilka ciekawych egzemplarzy

nowy stary nabytek naszego znajomego z Rydzyny

i mój absolutny faworyt Glas

Bazą rajdu był pałac w Dobrzycy, gdzie po odprawie w totalnym bałaganie, który z czasem okiełznali organizatorzy ruszyliśmy na trasę.

Zrobiło się jesiennie i można było podziwiać widoki, bo itinerer był prosty do oczytania

W pałacu Orli ugoszczono nas po staropolsku i to był strzał w dziesiątkę, bo byłam już głodna

Dłuższy postój zaserwowano nam na placu przy zamku w Koźminie Wielkopolskim, były tam trzy próby „sportowe”, zwiedzanie muzeum i poczęstunek.

Przy wyjeździe zrobił się straszny kocioł, dopiero po dłuższym czasie bałagan uporządkowała Straż Pożarna i start szedł sprawniej. Dostałam nawet ofertę pomocy przy pchaniu auta, bo my jak zwykle podjeżdżaliśmy na napęd pociągowy, żeby nie obciążać silnika. Grzecznie podziękowałam ale niektórzy byli zmuszeni skorzystać z pomocy. Po ponad godzinie czekania na swoją kolej ruszyliśmy na trasę.

Zakończenie zorganizowano na rynku w Pleszewie, gdzie wręczono puchary, my tez się załapaliśmy na czwarte miejsce.

Podsumowując – byłam zaskoczona obecnością Miniaka na rajdzie, a jeszcze bardziej gdy w Pleszewie dołączył do nas drugi, a co do organizacji Rajdu – to po pierwsze przydało by się wprowadzić ograniczenie wiekowe dla aut – do 1985 roku. Oglądać auta z lat 90-tych jest wątpliwą przyjemnością, szczególnie Audi i Mercedesa w różnych konfiguracjach. Chętnych do udziału jest tak wielu, że jest w czym wybierać. Drugim i dla mnie najważniejszym mankamentem był bardzo przedłużający się start, także do kolejnych etapów. 80 załóg to dużo samochodów i tak jak zauważył nasz znajomy Grzesiek, niepotrzebnie się zrywał rano i pędził by zameldować się przed godziną 10, jak jego start był po ponad godzinie oczekiwania po godzinie 11. Rozumiem, że musimy zaprezentować się ludziom ale trzy przeciągające się starty, bałagan i godziny oczekiwania nieco psuły wizerunek tej imprezy. W tym roku chyba liczba uczestników zaskoczyła organizatorów. Cały rajd jednak oceniam pozytywnie jest łatwy i przyjemny w sam raz na zakończenie sezonu, a organizatorzy dbają o uczestników.