Jesienny Rajd Pojazdów Zabytkowych

i po Ptaku…
foto. Krasik

Nie mogłam się zdecydować, którym autem pojedziemy. Zwyciężył zdrowy rozsadek i względy bezpieczeństwa, ostatnie dwa wyjazdy dały mi w kość, teraz wolałam się nie stresować i sezon zakończyć na luzie. Pojechaliśmy Bąblem.


Na starcie w Łodzi zaskoczyła nas liczba uczestników, na ulicy było tłoczno i trochę nieszczęśliwie wybrano miejsce bo nie było swobody manewrów.

Dostaliśmy itinerer i po krótkiej odprawie ruszyliśmy przez Rzgów do Wolborza. Zadań po drodze było całe mnóstwo, w ferworze walki przeoczyliśmy odpowiedź na jedno – temperaturę tarcz po 30 km. Organizatorzy pilnowali też kart drogowych, zabierali na punktach, dawali nowe zadania i robili wszystko żeby od siebie nie spisywać – to nowość na tego typu rajdach.

Trasa jak dla mnie w pierwszej części była poprowadzona ulicami o zbyt dużym ruchu, wolę spokojniejsze drogi, gdzie nie muszę się tak koncentrować.
I będę się powtarzać, ale rajdy organizowane przez Calssic Cars Łódź są bardzo profesjonalnie przygotowane i tak bogate w atrakcje, że można nimi obdzielić kilka imprez. Do bazy zawsze przyjeżdżamy zmęczeni ale i zadowoleni. Zaliczyliśmy próby sportowe, jazdę na regularność, parkowanie w alkogoglach, zwiedzanie muzeum pożarnictwa, do tego trasę wyznaczał nam itinerer a po drodze czaiły się pytania, zadania i zagadki.

Wieczorem zjechaliśmy do bazy – hotelu, gdzie czekała uroczysta kolacja i ogłoszenie wyników.

Nawet nie zauważyliśmy, że z Ptakiem coś nie wyszło, choć dla organizatorów musiał to być niezły stres. Miło było spotkać zaprzyjaźnione załogi, porozmawiać i poplotkować. Czujemy się u Was jak w domu 🙂