III Półmaraton Aleją Dębów Czerwonych

Po raz kolejny odwiedziliśmy w tym roku Wieruszów,
tym razem by stanąć na starcie III Półmaratonu Aleją Dębów Czerwonych pamięci Henryka Kaczorowskiego.
Fot. ZmierzymyCzas.pl


Cel był tylko jeden dobiec do mety, co nie było takie oczywiste z dwóch powodów:
1. Dzień wcześniej sponiewieraliśmy nogi na Road Classic – Ještěd.
2. Było upalnie i sucho, temperatura sięgała 29 stopni w cieniu.
Znałam trasę, która do płaskich i łatwych nie należy do tego nie wiedziałam czego spodziewać się po swoim organizmie. Nogi miałam zmęczone, poziom energii zerowy i bardzo bałam przegrzania w takich warunkach. Stanęłam nieco z tyłu i od początku nie forsowałam tempa.
Fot. ZmierzymyCzas.pl

Słońce przypiekało, na szczęście w głównej atrakcji – Alei Dębów Czerwonych można było zaznać nieco cienia. Na pierwszych 4 km myślałam, że umrę, nie dobiegnę i zejdę z trasy. Około 10 km wiedziałam, że jakoś doczłapię, choć cały czas zmagałam się z sobą.
Fot. ZmierzymyCzas.pl


Punkty z wodą były w tych samych miejscach,co w zeszłym roku. Musze przyznać, że wypatrywałam pierwszego i drugiego, bo bardzo chciało mi się pić. Potem już jakoś przyzwyczaiłam się. Na trasie było 8 punktów kibicerskich, zaangażowanie i doping był ogromny – mnie głośny hałas denerwował. Ostatnie kilometry bardzo mi się dłużyły, na metę wbiegłam ugotowana i zmordowana ale szczęśliwa. Sama do końca nie wierzyłam, że przebiegnę 21 km.
Fot. ZmierzymyCzas.pl


Tradycyjnie w Wieruszowie poczęstowano nas żurkiem i kiełbasą z grilla. Organizacja jak zwykle była bardzo dobra, wszyscy się starają zrobić dobre zawody. Nie czekaliśmy na oficjalne wyniki, chcieliśmy szybko znaleźć się w domu i wreszcie odpocząć.
Fot. ZmierzymyCzas.pl

21K:01:52:52 i 02:00:38