Różem walnięci – The Color Run Hero Tour!

Myślałam o starcie w tym biegu ale we Włoszech a dokładnie w Turynie. Kolorowy zawrót głowy i muzeum Fiata czy może być coś przyjemniejszego? Plany zostały tylko planami na dalszą nieokreśloną przyszłość.

W tak zwanym międzyczasie bieg zawitał do Polski. Z zainteresowaniem sprawdziłam warunki i rozbiłam się o cenę. Za 5 km, nawet najbardziej kolorowe, cena pakietu była astronomiczna a licząc dla dwóch osób (bo para zobowiązuje) to wyleciała po za galaktykę!

Zobaczyłam, zdecydowałam, zapomniałam.

Zapisaliśmy się na inny bieg w tym terminie, dyskutowaliśmy ze znajomymi o nieprzyzwoitej cenie, gdy niespodziewanie wygrałam pakiet startowy. W dodatku była to nagroda pocieszenia, no ładnie.

Nie tłumaczę się z udziału w CRP ale chcę podkreślić, że nie kupilibyśmy pakietu w oferowanych przez organizatora cenach.
Biegać w spódnicy i w przebraniu to dla nas nie nowość, ale czy wypada będąc po złej stronie czwórki być obsypywanym kolorowym proszkiem i ścigać się z jednorożcem? Zdecydowaliśmy się zaryzykować, chronieni przed „złym wzrokiem”, biegnąc w obowiązkowych koszulkach z pakietu w przerażających rozmiarach s i xs. Agrafki zapakowane w plastikowe woreczki mną wstrząsneły!

Na początku jeszcze było spokojnie. Kolejki do loterii, ścianka, scena, wolontariusze wypakowywali medale.

Za to przed miejscem startu już zaczęło się „kolorowanie”. Niekontrolowane (czyżby?) wybuchy woreczków z kolorem, dzieci pływające na sucho po rozsypanym na chodniku proszku, niespodziewane ataki i obsypywanie znienacka. Mieliśmy start wyznaczony na druga falę ale czas szybko minął na obserwacji innych uczestników.

Pobiegliśmy, na pierwszy ogień – brama z różem. Potem na dobrze znanej trasie na wałach przy stadionie olimpijskim były jeszcze dmuchańce, przeszkoda z piany i kilka kolorowych „bram” z proszkiem.
Zdecydowanie dzieci miały największą radochę i podziwiałam je, że tak dzielnie pokonują 5 km.

My też bawiliśmy się całkiem nieźle, można spróbować kolorowego, kukurydzianego proszku, ale chyba tylko raz w życiu. Na metę weszliśmy, dostaliśmy po medalu i szybko musieliśmy pędzić na kolejny bieg.

Organizatorzy przygotowali po biegu jeszcze zabawę i koncert i dalsze obsypywanie kolorowymi proszkami. Generalnie wszyscy byli zadowoleni i to chyba był najszczęśliwszy bieg w jakim uczestniczyłam, wszyscy uśmiechnięci!

Kolor zielony został z nami na dłużej, nie tylko z nami… Mam nadzieję, że kolorów nie zabrakło i wszyscy otrzymali odpowiednią dawkę proszku.
Przed

Po