Standard Chartered Hong Kong Marathon 2024 [提示] 渣打香港馬拉松2024

感謝 閣下參與渣打香港馬拉松2024!
Fot. Organizator

Moim zdaniem najpiękniejszy uliczny maraton!

Fot. Organizator

Start zaplanowano z Nathan Road, Tsim Sha Tsui, Kowloon. Mieliśmy przydzieloną drugą falę i start o godzinie 6:20. Organizator zapewnił specjalne busy i linie metra, które ruszyły wcześniej. Hotel mieliśmy przy mecie, więc skorzystaliśmy z metra by dostać się na start. Oczywiście tradycyjnie wstaliśmy dużo za wcześnie i poszliśmy na pierwszą uruchomiona linię.

Przy takiej ilości biegaczy wolałam – być wcześniej. Na stacji tłum gęstniał i pojechaliśmy w pełnym biegaczy metrze. Na starcie przygotowano strefę z wodą do picia, toalet (straszne toiki „na skoczka”), był nawet otwarty sklep Adidasa. Przez chwile zastanawiałam się czy nie skorzystać ze sposobności, bo zapomniałam zapakować skarpetki biegowe i biegliśmy w zwykłych bawełnianych. Godziny do startu spożytkowaliśmy na siedzeniu i obserwowaniu biegaczy w przytłaczającej większości Azjatów.

Odpowiednio wcześnie zaczęto nas wpuszczać do strefy startowej, przeszliśmy kontrolę bezpieczeństwa i stanęliśmy prawie pod sama brama startową. Sprawnie wystartowaliśmy. Szerokie ulice zapewniały komfort i nie było ścisku. Byłam zdziwiona trasą, miałam wrażenie , że cały czas jest lekko w dół, ale nie nie forsowałam tempa. Biegłam i rozglądałam się.
Fot. Organizator


Trasa była imponująca – tunele, mosty, wiadukty, szerokie ulice i przepiękne panoramy miasta.
Fot. Organizator

Często rozmieszczono punkty z wodą, były też izotoniki a potem banany i cukierki odświeżające. Niczego nie brakowało, wszystko sprawnie podawano. Trasa była bardzo dobrze zabezpieczona i oznaczona, organizacja była imponująca.
Fot. Organizator

Obawiałam się tuneli – na trasie były trzy do pokonania. Najdłuższy ostatni – około 2 km i dopiero w nim pod koniec robiło się nieco duszno. Biegnąc wstrząsały nami fale okrzyków biegaczy i echo – niesamowite wrażenie.
Fot. Organizator

Mosty, przez które biegliśmy były ogromne i zapewniały niesamowite widoki. Temperatura do biegu maratońskiego była wymarzona, nie było wiatru i dopiero na mostach było nieco chłodniej i na ostatnim mocniej wiało i męczył czołowy wiatr.
Fot. Organizator

Tradycyjnie biegło mi się dobrze do 26 km, choć nie jakoś specjalnie dynamicznie, potem mimo bardzo długich zbiegów jakoś nie mogłam się rozpędzić. Od 30 km klepałam i myślałam już tylko o mecie a ostatnie 7 km męczyłam już bardzo. Połączono nas z półmaratonem na około 16 km do mety, tłum znacznie zgęstniał i biegło się znacznie mniej komfortowo, trzeba było bardziej uważać na innych biegaczy.
Fot. Organizator

Wbiegliśmy w okolice portu i całe ulice wzdłuż trasy były już wypełnione kibicami, tak już było do mety w Victoria Park, Causeway Bay.
Fot. Organizator

Wpadłam na ostatnie metry i źle poprowadzona przez marszala, choć zgodnie z logiką pobiegłam niebieską matą (bo maraton był oznaczany tym kolorem). Okazało się, że trzeba było biec zielonym. Skierowali mnie do medali dla maratonu i przez strefy odbioru „refreszmentu” do strefy oczekiwania. Kręciło mi się w głowie od biegu, wrzawy i tłumu.
Fot. Organizator

Podsumowanie
„Naj” to chyba najlepsze słowo. Było magicznie – niesamowite doświadczenie, może i medal jest najsłabszy w kolekcji maratonowej, ale wrażenia rekompensują wszystko.
Fot. Organizator


Spacerem wróciliśmy do hotelu delektując się przeżyciami. Obawiałam się tłumów, ale nie było tak źle, organizatorzy udźwignęli 70 tysięcy biegaczy i nie dali odczuć tego na trasie i przy punktach odżywczych. To był nasz najlepszy asfaltowy maraton!

42K: 03:54:59 i 04:09:20